Psycho-Pass - ukarani za stres
Od dawna poszukiwałam anime, które zaskoczyło by mnie swoim całokształtem do tego stopnia by wskoczyć do samej czołówki ulubionych serii. Psycho-Pass okazał się dla mnie mistrzowską produkcją, a gdy tylko spojrzałam, że jest to kolejna produkcja mojego ulubionego zaraz po Ghibli studia I.G, tylko utwierdziłam się w tym przekonaniu i z zachwytem oglądałam kolejne odcinki nie mogąc się oderwać. W anime pokazany został świat gdzie każdy obywatel kontrolowany jest przez umieszczone na ulicy skanery fal mózgowych, pod względem poziomu stresu, czyli tytułowy Psycho-Pass. Oprócz tego, każdemu z góry przydzielana jest praca według jego predyspozycji, a osoby bezrobotne nie istnieją. Wszystko zarządzane jest przez System Sybilli, który decyduje o życiu każdego mieszkańca. Ukazany świat wydaje się wręcz idealny, ale czy aby na pewno oddanie osądu nad życiem maszynie jest moralne?
To anime dosłownie rozwaliło mnie pod każdym możliwym względem. Intryga, fabuła, zwodzenie widza za nos, akcja, a wisienka na torcie są ciekawe postacie oraz oprawa audiowizualna, którą będę rokoszować się później. Uwielbiam kryminały, a tutaj dodano do tego jeszcze wątek psychologiczny i filozoficzny, wypełniony skrupulatnymi przemyśleniami bohaterów na temat słuszności ich decyzji i systemu, któremu muszą się podporządkować. W pewnym momencie miałam nawet takie wrażenie jakby morał fabuły miał coś wspólnego z fuck the Matrix.
Warto wspomnieć, że anime ma swój pierwowzór w mandze o tytule „Inspektor Tsunemori Akane”. Gdzie za oryginalny pomysł odpowiada Gen Urobuchi, za ilustracje Hikaru Miyoshi, a projekty postaci Akira Amano. Za produkcje odpowiedzialne jest studio I.G, którego animacje już tutaj recenzowałam jak; „Sky Crwlers” czy „Seirei no Moribito”, można też skojarzyć z „Ghost in the Shell”. Za reżyserię odpowiada Katsuyuki Motohiro („Psycho-Pass 2”) i Naoyoshi Shiotami („Psycho-Pass 2”, „Blood C”), oraz scenariusz podobnie jak przy mandze Gen Urobuchi („Puella Magi Madoka Magica”, „Fate Zero”).
Osobiście patrząc na główną bohaterkę i mniej więcej zarys fabularny, pojawiły się skojarzenia z Major z „Ghost in the Shell”. Jak by nie patrzeć to wciąż to samo studio, ale odgrzewany pomysł w innej aranżacji z dodatkiem lepszej fabuły, okazał się nadzwyczaj dobry. Oby tylko amerykanie nie zabrali się za schrzanienie tej produkcji swoim dodatkiem filmowym w lipnym wykonaniu.
Świat, z którym przyjdzie nam się zetknąć w tej serii jest bardzo ciekawie wykreowany. Otóż mamy tutaj Sybillę – system komputerowy kontrolujący prawie wszystko, zaczynając od skanu fal mózgowych czyli Psycho-Pass. Jest on podawany w wartości liczbowej i kolorze. I tak ktoś może mieć czystą lub brudną barwę. Gdy liczba przekracza 100 mamy do czynienia z utajonym kryminalistą. Osoba taka podlega aresztowaniu, lub wysłaniu na terapię, gdy jednak system uzna, że nie można już takiej osobie pomóc trafia do zamkniętego oddziału. Inaczej sprawa się ma gdy licznik pokazuje jeszcze wyższą wartość. Taka osoba zwykle podlega już dosłownemu rozwaleniu. Przyznam, że początkowo wyglądało to obrzydliwie, gdy ludzie dosłownie pęcznieli i wybuchali rozbryzgując i plamiąc krwią wszystko dookoła, z czasem jednak można się do tego przyzwyczaić.
W takich sytuacja wkracza biuro bezpieczeństwa i eliminuje kryminalistów specjalną bronią zwaną dominatorem, której o dziwo użyczono głosu (Hidaka Noriko). Broń komunikuje się wyłącznie z jej właścicielem i tylko on ją słyszy. W anime łatwo zauważyć to też po tym, że bohaterom na niebiesko świecą się oczy. Dominator połączony jest z Sybillą, a właściwie jest jej głosem i po wymierzeniu w cel system podaje wartość Psycho-Pass’u oraz wyrok, decydując czy użyć niegroźnego paralizatora czy rozpruć na kawałki przestępce. Inspektorzy także muszą dbać o swój Psycho-Pass podobnie jak zwykli ludzie. Wszędzie pilnuje się by nie dochodziło do stresujących sytuacji, ba nawet podawane są komunikaty o miejscach zwiększonego ryzyka. Biuro Bezpieczeństwa oprócz inspektorów posiada także egzekutorów – są to utajeni kryminaliści będący cały czas pod nadzorem, a każdy ich występek skończy się strzałem. Sybilla uznała jednak, że by ścigać przestępców potrzeba inteligencji przestępcy i po to właśnie istnieją egzekutorzy.
Mówiąc jeszcze o samym systemie świetną opcją wydał mi się brak bezrobotnych osób. Każdemu przypisuje się miejsce pracy na podstawie jego wyników w szkole i predyspozycji psychologicznych. Z jednej strony jest to dobre, ale wciąż są osoby, które wydają się być z tego względu niezadowolone. Mamy również dużo ciekawych cyber wynalazków, które nie są nam do końca obce, ale w stworzonym świecie są normalnością. Dom można sobie wystroić hologramem, cały czas lata koło nas stworek, który gada i przypomina o rożnych rzeczach, wyszukuje usterek w domu i wzywa odpowiedniego speca do naprawy. Ubrania noszone są w mieszczącym się w dłoni pudełku i można je w sekundzie zmienić niczym awatarowi w dowolnej grze. Ludzie mogą wrzucić swoje mózgi w ciało robota. Śmieszne wydały mi się roboty biura bezpieczeństwa, wielkogłowe stworki chibi na kółkach z mega wielkim uśmiechem i ślicznymi oczkami, machające na prawo i lewo ślicznymi maleńkimi łapkami, co do klimatu kompletnie mi nie pasowało, ale patrząc na świat, w którym wszystko może zestresować ludzi, a szczególnie przestępstwo to wcale mnie to nie dziwi.
Grafika w Psycho-Pass jest bardzo płynna, świetnie wyrysowane postacie (choć wprawnym widzom rzuci się kilka błędnych szczegółów w późniejszych odcinkach). Animacja na dobrym poziomie nieraz mimo szybkości akcji i mnóstwa wybuchów oraz bryzgającej krwi, wszystko nadzwyczaj dobrze widać i nie mamy tego rozczarowania, że nie zauważyliśmy co się stało w między czasie gdy nasz ekran zasłoniła wybuchowa mgła. Kolorystyka jest ciemna, a stroje bohaterów jednolite i oficjalne. Akcja dzieje się głównie w nocy lub ciemnych pomieszczeniach co dodaje klimatu godnego kryminału. Świetnie prezentują się hologramy pomieszczeń, animacje samochodów i robotów. Budynki wyglądają na futurystyczne, a i widoki miasta z lotu ptaka potrafią urzec, pomimo iż widzimy je w nocy. Nasuwają mi się skojarzenia z dobrymi amerykańskimi filmami akcji pokroju Bonda. Brakowało mi trochę scen walki. Owszem były, ale jak na taką produkcję zdecydowanie za skromnie. Jedna porządna walka pod koniec, choć trzeba przyznać, że świetnie się ją oglądało, a na dodatek podobała mi się sceneria czerwonych, metalowych, spiralnych schodów, z których nasz główny zły spoglądał w dół na bohaterów. Ciekawa była też animacja zmiany trybów dominatora, to pokazywało, że nie jest to tylko zwykły pistolet. Jedyne co mnie drażniło to dziwnie rysowane rzęsy u kobiecych postaci, ale takie same były w komiksie, więc nie ma co się czepiać, a z czasem już się przyzwyczaiłam i nawet o tym zapomniałam.
Muzyka za którą odpowiadał Iwanami Yoshikazu, to w ogóle oddzielny temat. Była wręcz świetna, mroczna i dynamiczna a nawet wyciskała łzy. Wpasowana w odpowiednie momenty. Nie wybijała się przed szereg ale też i nie znikała w tle. Utwory zapadły mi dobrze w pamięci, choć wydawały mi się tworzone w jednej koncepcji i dosyć podobne. Openingi „Abnormalize” w wykonaniu Ling Tosite Shigure oraz „Out of Control” wykonany przez Nothing’s Carved in Stone, wydały mi się wyjątkowo świetne. Nigdy nie przywiązuje do nich uwagi, a tutaj wręcz miałam ochotę oglądać i słuchać ich po kilka razy. Utwory miały swój psychodeliczny styl. Pod względem wizualnym, przyciągały wzrok swoją dosyć komiksową stylistyką.
Rzeczą, która najbardziej mi się spodobała było ciągłe wprowadzanie szoku. Co jakiś czas gdy już myślałam do czego zmierza intryga i wodzona podpowiedziami myślałam, że wszystko już wiem, obrywałam po mózgu swoistym WTF? A historia diametralnie wywracała się do góry nogami, by po jakimś czasie znów wprowadzić nas w błąd lub zaskoczyć nie oczekiwanym rozwojem wydarzeń. Właśnie ta nieprzewidywalność, tak rzadka w anime, spowodowała, że z zapartym tchem czekałam rozwoju kolejnych wydarzeń, po pewnym czasie już wiedząc, że wszystko jest możliwe i nie jestem w stanie przewidzieć co będzie dalej, jaką znowu niespodzianką spowodują, że mój mózg wyląduje setny raz na ścianie. Pikanterii dodają jeszcze filozoficzne rozmyślania, w które sprytnie zostały wrzucone cytaty, Orwela, Dicka, Maxwella, Shekspira i wielu innych pisarzy i znanych osób wyśmiewających rzeczywistość oraz różne systemy. Szczególnie sowicie operuje nimi główny zły bohater. Co do samych bohaterów ciekawą sprawą wydało mi się pokazanie ich własnych poglądów. Mimo iż zgadzają się z systemem, widzą jego luki i nieścisłości, jednak nigdy nie stawiają się przeciwko niemu widząc pewną słuszność, która jednocześnie rodzi sprzeczność. Tą sprzeczność najbardziej widać u głównej bohaterki Akane. Choć o samej bohaterce nie wiemy zbyt wiele, to każdej innej postaci została poświęcona chwila na retrospekcje czy pokazanie jakiegoś aspektu ich życia. Jednej Egzekutorce poświęcono nawet cały odcinek. Największy Mindfuck wywołało ujawnienie tajemnicy systemu, ale tego wam nie powiem, bo to za duży spojler.
Najwyższa pora by przedstawić gamę bohaterów czyli całą Pierwszą Dywizje Biura Bezpieczeństwa. Główna bohaterka Akane Tsunemorii (Hanazawa Kana), ma wyjątkowo wysokie oceny w testach i dostaje bardzo dobre propozycje pracy w znaczących ministerstwach i biurach, decyduje się jednak na pracę w Biurze Bezpieczeństwa i już pierwszego dnia w pracy ma niezłą wpadkę. Reszta ekipy twierdzi, że nie nadaje się do tej pracy, ale z czasem udowadnia, jak bardzo jest godna uwagi rozwijając skrzydła. Ma bardzo wysokie poczucie sprawiedliwości, jednak bardzo odmienne od rzeczywistości z jaką musiała się zderzyć. Mimo nieraz tragicznych wydarzeń jej Psycho-Pass zostaje czysty i nigdy nie ciemnieje. Drugim inspektorem jest Ginoza Nobuchika (Nojima Kenji). Jest chłodny, choć czasem wybuchowy. Jego Psycho-Pass niebezpiecznie zbliża się w niepożądaną stronę. Jest szefem całej ekipy i początkowo szczególnie wozi się po młodej niedoświadczonej inspektor. Egzekutor Shinya Kougami (Seki Tomokazu), kiedyś był inspektorem podobnie jak teraz jego przyjaciel Ginoza, ale pewne wydarzenia z przeszłości zmieniły jego współczynnik przestępczości. Jest dobrym tropicielem, często jego przypuszczenia okazują się bardzo słuszne. Trzyma się wyjątkowo blisko Akane i aż jestem zawiedziona, że tu do niczego nie doszło. Egzekutorce Kunizuce Yayoi (Itou Shizuka), poświęcony został nawet cały odcinek. Była utalentowaną gitarzystką, ale zafascynowana zespołem, którego muzyka wywoływała stress wylądowała na zamkniętym oddziale. System wytypował jej predyspozycje do pracy w policji. Wśród pracowników mamy jeszcze dwóch egzekutorów pierwszy jest Kagari Shuusei (Ishida Akira). Miły młody chłopak o rudych potrzepanych włosach, który niechętnie mówi o swoim życiu w przeciwieństwie do pozostałych. Jego uśmiech wrył mi się bardzo w pamięć. Ostatni egzekutor to staruszek Masaoka Tomomi (Arimoto Kinryuu), doświadczony detektyw, pracujący od bardzo dawna. Coś łączy go z Ginozą bo bardzo się nie lubią, a prawda jest kolejnym zonkiem w fabule. Jako zaplecze swoją pomocą służy analityk Karanomori Shion (Sawashiro Miyuki), jest piękną blondynką, ale zobaczyć w akcji możemy ją głównie przed komputerem gdy zdobywa potrzebne informacje, bądź hakuje przełamując bariery Sybilli. Warto wspomnieć również o profesorze Saiga Jouji (Yamaji Kazuhiro), który nieraz pomaga bohaterom w tworzeniu profilu przestępców, pojawia się jednak rzadko. Shougo Makishima (Sakurai Takahiro), to przystojny młody chłopak o białych włosach, który stara się zniszczyć system Sybilli, pociąga za sobą różnych, nieraz utalentowanych ludzi o podobnych poglądach, grając policji na nosie. Morduje z zimną krwią, nieraz dla zabawy czy samej satysfakcji. Pokazuje ułomność systemu, ponieważ pomimo popełnionych zbrodni nie da się zabić go dominatorem. Jego współczynnik wynosi 0, co przez większą cześć odcinków stanowi zagadkę, podobnie jak brak zmiany barwy u Akane.
Anime to nie jest łatwą propozycją. Dużo rzeczy trzeba analizować. Problemy etyczne, psychologiczne a nawet filozoficzne, pytania o słuszność funkcjonowania systemu, nie są dobre dla szukających jedynie rozrywki młodych widzów. Dla tych, którzy uwielbiają kryminały z dużą dozą psychologii i mocno mrocznym klimatem z cyberpunkiem do poduszki okraszonym krwistymi wybuchami na pewno ta seria się spodoba. W mojej ocenie jest świetna i godna polecenia, aż czekam by oglądnąć kolejne odcinki. Na pewno największym atutem jest wspomniana nieprzewidywalność i dla tych, którzy mają już dość wiedzy co za chwile się stanie, jest to pozycja obowiązkowa.
OCENA:
FABUŁA: 9/10
GRAFIKA: 9/10
MUZYKA: 9/10
POSTACIE: 8/10
OGÓŁEM: 10/10
OCENA:
FABUŁA: 9/10
GRAFIKA: 9/10
MUZYKA: 9/10
POSTACIE: 8/10
OGÓŁEM: 10/10
Komentarze
Prześlij komentarz